Ekspedycja naukowa na Spitsbergen AREX'19

To było najcieplejsze lato w Arktyce.
Naukowcy, pod przewodnictwem prof. Marcina Węsławskiego analizowali skutki cofania się lodowców dla ekosystemu i biologii zachodniego Spitsbergenu. W ramach projektu ADAMANT współpracowali z badaczami z Uniwersytetu z Kłajpedzie.

Naukowcy pracowali w każdych warunkach i z pełnym poświęceniem, a mimo to, z entuzjazmem odpowiadali na wszystkie nurtujące mnie pytania (nawet stojąc po kolana w lodowatej wodzie ).

Podczas każdej wyprawy na ląd istaniało zagrożenie ze strony króla tych okolic – niedźwiedzia polarnego – wszyscy musieliśmy więc być bardzo ostrożni i skupieni. Z czasem, wyposażeni we flary, petardy hukowe i – do użytku w ostateczności – broń palną, wypracowaliśmy sobie specjalny system działania w razie krytycznej sytuacji. Wykorzystywaliśmy także drona jako zwiadowcę. Na szczęście wszyscy wrócili do domu cali i zdrowi.

Z obecnością niedziwiedzi polarnych spotykaliśmy się stosunkowo często, trafiając na ich ślady i szkielety skonsumowanych fok oraz reniferów. Takie widoki mocno działają na wyobraźnię, a uczucia które towarzyszy podczas wizyty w tak dzikich, odizolowanych terenach, nie da się opisać. Nie wątpliwie w Arktyce człowiek jest tylko gościem.

Praca na takim arktycznym „planie zdjęciowym” była nie lada wyzwaniem, za to dającym mnóstwo satysfakcji. Nauczyłem się wykorzystywać do maksimum jak najmniejszą ilość sprzętu oraz ograniczoną moc baterii.

Każdego dnia budziliśmy się w innym fiordzie. Porankom towarzyszył więc zawsze element zaskoczenia – jakie niezwykłe miejsca dzisiaj przyjdzie nam zobaczyć. Najbardziej unikalna była pobudka w zatoce Borebukta, w której obudził nas ogromny huk cielącego się lodowca. Poranna kawa w takich okolicznościach to jedna z najpiękniejszych chwil w moim życiu. Natomiast zaskakująco skuteczną kołysanką okazały się dźwięki kry morskiej ocierającej się w nocy o kadłub Magnusa.

Pożegnalny spacer po Longyearbyen i legendarny już chyba znak drogowy. Moją krótką wizytę w tym niewielkim miasteczku opiszę przy innej okazji, ale nie wywołała ona we mnie szczególnie pozytywnych emocji. Z pewnością zimą Longyearbyen prezentuje się bardziej malowniczo, choć setki skuterów śnieżnych i innych pojazdów przygotowanych dla turystów, nie budzą pozytywnych wyobrażeń.

Podczas pierwszej części ekspedycji, badania i pomiary prowadzono z pokładu statku badawczego Oceania, który odwiedza archipelag Svalbardu regularnie od ponad 30 lat.

Nie wątpliwie jednym z najcenniejszych doświadczeń podczas pobytu w Arktyce, była możliwość bliskiego obcowania z dziką naturą i jej rozmaitymi przedstawicielami. Udało mi się zobaczyć m.in. lisa arktycznego, renifery, foki, tylną płetwę wieloryba, wiele gatunków ptaków, a przede wszystkim kolonię morsów, zamieszkującą jedną z mniejszych wysp Svalbardu. Potężne cielska tych niezwykłych stworzeń zrobiły na mnie kolosalne wrażenie.

Najczęściej schodziliśmy na ląd w trzyosobowej grupie „desantowej” złożonej z lidera litewskiego zespołu – Sergeja Olenina – dyrektora Warszawskiego Ogrodu Zoologicznego, autora wielu audycji radiowych i książek – Andrzeja Kruszewicza – oraz mnie. Żałuję, że nie miałem jak spisywać tych wszystkich historii i anegdot. Wspaniali ludzie pełni pasji dla ochrony klimatu i zwierząt.

Kręciłem filmy m.in. na Islandii i na Wyspach Owczych, gdzie warunki pogodowe bywają bardzo trudne. Arktyka była pod tym kątem jeszcze bardziej wymagająca, za to krajobrazy, które sfilmowałem z powietrza, z nawiązką wynagrodziły mi cały stres i skupienie.
Jeszcze nigdy nie latałem dronem, podnosząc głowę co kilkanaście sekund, żeby rozejrzeć się czy aby na pewno wciąż jestem bezpieczny.

Drugą część ekspedycji spędziliśmy na pokładzie jachtu polarnego – Magnus Zaremba. Więcej o tym niezwykłym okręcie i jego kapitanie, Eugeniuszu Moczydłowskim, dowiecie się z filmu. To dopiero była przygoda!

Wieczorami, gdy badania i pomiary zostały zakończone, łowiliśmy ryby. Dorsz zdarzał się rzadko, dużo częściej wyciągaliśmy piękne okazy wodorostów czyli tzw. „sea kapusty”, z której jeden z członków litewskiego zespołu ugotował w końcu zupę – coś pysznego! Zapamiętam jej smak na długie lata.
Pomimo wielu wspaniałych wspomnień, które przywiozłem z wymarzonej od dziecka Arktyki, stałem się jednocześnie naocznym świadkiem jej topnienia i zmian klimatu, o których mówi się w ostatnim czasie coraz więcej. Mam nadzieję, że mój film będzie moją małą cegiełką przybliżającą ten globalny problem i motywującą do wprowadzenia zmian w życiu każdego z nas.